Szpital psychiatryczny „Zofiówka” prowadzony przez Towarzystwo Opieki nad Nerwowo i Umysłowo Chorymi Żydami w Polsce

W Warszawie w 1906 r. powstało Towarzystwo Opieki nad Ubogimi, Nerwowo i Umysłowo Chorymi Żydami w Polsce. Inicjatorami tego przedsięwzięcia byli lekarze: Adam Wizel, Samuel Goldflam, Ludwik Bregman, inż. Adolf Weisblat, Majer Rudstein, sędzia Arnold Szpinak.

Dawny Szpital „Zofiówka”. Fot. powojenna.

W roku 1908 Towarzystwo rozpoczęło realizację swojego projektu – zbudowanie pierwszego zakładu leczniczego dla umysłowo chorych Żydów. Dzięki m. in. Zofii Endelman, która w 1907 r. dała na ten cel swoją biżuterię, zakupiono od spadkobierców po Andrieju Markgrafskim, generale żandarmerii carskiej zabitym w zamachu przygotowanym przez bojowców PPS 2 sierpnia 1906 r. w Otwocku, 30-morgową działkę w okolicy lesistej, położonej w odległości około półtorej wiorsty od stacji Otwock w kierunku na płd. wschód. Rozpoczęła się budowa zakładu, którą kierował inż. Adolf Weisblat, według planów architekta inż. Henryka Stifelmana.

I już w 1908 r. oddano do użytku pierwszy pawilon męski na 40 łóżek. W roku 1910, dzięki darczyńcy Hermanowi Poznańskiemu, uruchomiono pawilon dla kobiet na 40 łóżek. Na terenie zakładu znajdowała się willa dawnego właściciela posiadłości. Cztery pokoje i pomieszczenia gospodarcze tej willi przeznaczono dla kobiet zamożniejszych, płatnych pacjentów zakładu.

Pierwszym kierownikiem Zakładu dla Umysłowo Chorych Żydów „Zofiówka” był dr Samuel Goldflam (1852 – 1932) – naukowiec, miłośnik sztuki, prawdziwy demokrata i wielki humanista. Był pionierem badań mikroskopowych układu nerwowego, pracował nad miastenią (choroba Erba-Goldflama) i chromaniem przestankowym.

Dawny szpital psychiatryczny „Zofiówka” Rok 2011 Fot. Sebastian Rakowski

Do „Zofiówki” przyjmowano zasadniczo chorych spokojnych, zdolnych jeszcze do zajmowania się jakąkolwiek pracą. Większość chorych leczono bezpłatnie, na koszt Towarzystwa, niewielka liczba chorych z prowincji była utrzymywana na koszt ich gmin prowincjonalnych. Tylko rodziny niewielu chorych deklarowały pewną stałą opłatę pieniężną na cele Towarzystwa.

Zarząd Towarzystwa Opieki nad Ubogimi, Nerwowo i Umysłowo Chorymi Żydami w Polsce postanowił wybudować jeszcze dwa pawilony. To pozwoliłoby przyjmować chorych umysłowo niespokojnych.

Dalszą rozbudowę zakładu zahamowała I wojna Światowa. Dopiero w maju 1926 r. został otwarty nowy pawilon na 60 łóżek i zaciągnięto pożyczkę w Magistracie na kolejny. Z nimi rosła liczba oferowanych łóżek, w roku 1935, „Zofiówka” dysponowała 275.

Następcą dr. S. Goldflama został dr Gotlib Kremer, internista i pediatra, autor prac o właściwościach leczniczych klimatu otwockiego w różnych schorzeniach: gruźlicy płuc, w chorobach układu krążenia, układu nerwowego, przemiany materii. Następnym kierownikiem był dr Rafał Becker, specjalizujący się w chorobach nerwowych i psychicznych.

1 sierpnia 1932 r. kierownictwo „Zofiówki” objął wybitny psychiatra – dr Jakub Frostig (1896-1959). Kontynuował pionierską w psychiatrii metodę terapii przez pracę. Na podstawie obserwacji i badań swoich pacjentów wydał wiele prac naukowych na ten temat. Zainteresował się dużą śmiertelnością wśród pacjentów „Zofiówki”, związaną z zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, wykrył przyczynę epidemii, spowodowanej węgorzykiem jelitowym i zwalczył ją. Najbardziej doniosłym osiągnięciem dr. J. Frostiga było opracowanie metody leczenia schizofrenii dużymi dawkami insuliny. Ustalił właściwe dawki leku. 28 maja 1938 r. wyjechał do USA zaproszony dla zaprezentowania swej metody leczenia i tam pozostał.

Cezar Jellenta o „Zofiówce” napisał: „… to wspaniałe bogactwo parku leśnego, najpiękniejszego w całym Otwocku, piękne dęby i świerki, jałowce wielkie jak sosny a leszczyna rozrosła i na nowinach piękne zagony kwitnących kartofli i za poletkiem jarzyn – wynioślejsza tutaj niż gdzieindziej, elewacja lasu sosnowego.” i jeszcze: To piękne osiedle opieki z białemi, schludnemi w każdym swym zakącie pawilonami – jest największą i przy całej kołowatości myśli swych pensjonarzy, najoryginalniejszą atrakcją Otwocka.”
„Wszyscy – lub prawie wszyscy – a jest ich, płci obojga, przeszło 200, coś robią, wszyscy „spokojni” dają się ująć w karby koordynacji, porządku i ładu, wprząc w jakąś więź solidarności, w jakiś rytm socjalny. Kobiety szyją, coś tam ścibią z kawałków przykrojonych przez instruktorkę i oto wkrótce jest gotowa porządna bluzka.”

Cezary Jellenta, Sosny Otwockie Obraz miasta-uzdrowiska, Warszawa 1935.

Po wybuchu wojny Zakład Psychiatryczny „Zofiówka” nadal funkcjonował. Gdy wraz z początkiem grudnia 1940 roku powstało w Otwocku getto, „Zofiówka” została do niego włączona. Razem z sanatorium przeciwgruźliczym „Brijus” oraz zakładami dla dzieci należącymi do „Centosu” stanowiła trzon utworzonej „dzielnicy kuracyjnej”. Nie była ona połączona z gettem właściwym, komunikacja między tymi częściami odbywała się poprzez dzielnicę „aryjską”, wyznaczoną do tego celu ulicą.

Przed wojną do zakładu trafiali pacjenci z całej Polski. Najwięcej ich pochodziło z Warszawy, gdzie funkcjonowało biuro szpitala, które działało także podczas okupacji. Biednych chorych przedwojenny magistrat warszawski, który stale współpracował ze szpitalem, wysyłał na leczenie na swój koszt. Wielu z nich pozostało na czas okupacji w „Zofiówce”. Dopóki Niemcy pozwalali na dotowanie żydowskich placówek zdrowotnych z budżetów gminnych i miejskich, te regulowały należności za swoich pacjentów przebywających w zakładzie. Po wprowadzeniu zakazu, sytuacja „Zofiówki” stawała się coraz trudniejsza. Obowiązek utrzymania chorych spoczywał na Radach Żydowskich. Jednak wiele z nich tego płaciło za pacjentów ze swojego terenu z powodu braku pieniędzy. Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja z chorymi pochodzącymi z terenów przyłączonych do Rzeszy. Tam po prostu Judenraty nie istniały. Początkowo zakład subwencjonowany był także ze środków „Jointu”, ale z powodu kłopotów tej instytucji to źródło wsparcia zniknęło.

W listopadzie 1940 roku w „Zofiówce” znajdowało się około 200 warszawskich Żydów, dlatego utrzymanie tej placówki spoczywało głównie na barkach warszawskiej Rady Żydowskiej. Ta starała się uiszczać opłaty za swoich pacjentów, lecz robiła to nieregularnie. Zależność ta stała się przyczyną częstych wizyt w zakładzie Adama Czerniakowa, prezesa warszawskiego Judenratu. Czerniaków wielokrotnie wspominał „Zofiówkę” w swoim dzienniku. Prawie każda wzmianka dotyczyła jej kłopotów finansowych. Prezes wielokrotnie też interweniował u władz niemieckich w celu ratowania zakładu.

W listopadzie 1940 r., jak wynika z artykułu w „Gazecie Żydowskiej”, zakład posiadał 400 łóżek, ale nie wiadomo, ile z nich było zajętych. Pacjentami zajmowało się 9 lekarzy, dwóch studentów medycyny i jedenaście sióstr dyplomowanych. Pozostali pracownicy to personel pielęgniarski i administracyjny. Łącznie w tym czasie zatrudnionych było 152 osoby. Najliczniejsze grono pacjentów stanowili chorzy na schizofrenię. W „Zofiówce” leczono ją wówczas na trzy sposoby. Pierwszy polegał na celowym infekowaniu chorych malarią. Druga metoda polegała na podawaniu chorym insuliny. Ta kuracja dawała bardzo dobre rezultaty, ale w warunkach wojennych była zbyt droga, aby móc ją stosować na szerszą skalę. Insulinę otrzymywali więc wyłącznie pacjenci prywatni, których rodziny stać było na taki wydatek. Trzecia metoda, kardiosolowa, była stosowana powszechnie z uwagi na jej niski koszt.

Lżej chorzy pracowali, jak przed wojną, w szpitalnym ogrodzie warzywnym. Praca fizyczna na świeżym powietrzu wspierała terapię. W zakładzie zajmowano się również hodowlą zwierząt, nie wiemy jednak jakich. Mogły to być kozy, krowy, króliki i kury. Produkty z upraw i hodowli przeznaczone były na potrzeby chorych.

            Po utworzeniu getta oraz jego zamknięciu sytuacja finansowa i aprowizacyjna zakładu stale się pogarszała. Coraz częściej brakowało jedzenia dla pacjentów i pracowników. Koniec maja 1941 r. przyniósł kolejne kłopoty. Pod pretekstem zdiagnozowania kilku przypadków duru plamistego Niemcy nakazali zamknąć szczelnie getto i odizolować od siebie trzy jego części. Szpital został przez to odcięty od jakichkolwiek dostaw, a na domiar złego jego kasa świeciła pustkami. W rozmowie telefonicznej, jaka odbyła się 2 czerwca, dyrektor placówki – Stefan Miller prosił przedstawicieli prezydium Żydowskiej Samopomocy Społecznej (która wspierała a następnie prowadziła „Zofiówkę”) o przekazanie choć części subwencji, ponieważ pacjenci i personel zakładu głodowali od 2 dni. Aby zmniejszyć koszty funkcjonowania zakładu, dr Miller zwolnił część pracowników. W listopadzie 1940 r. „Zofiówka” zatrudniała 152 osoby. Na początku lipca już tylko 101.

            Czerwiec 1941 roku był dla zakładu tragiczny. Według „Gazety Żydowskiej” zmarło wtedy 45 chorych, co stanowiło 16,1 proc. wszystkich pacjentów zakładu. Wśród nich było ośmioro dzieci poniżej 14 roku życia. Zapewne byli to pacjenci funkcjonującego w zakładzie oddziału dla dzieci, który istniał co najmniej od maja 1940 roku i był utrzymywany przez „Centos”. W lipcu 1941 roku zmarło 12,1 proc. wszystkich pacjentów, w sierpniu współczynnik ten wynosił 9,8 proc., a we wrześniu 7 proc. W październiku sytuacja znów uległa pogorszeniu. Zmarło wówczas 14,8 proc. pacjentów. Ostatnie dane z „Zofiówki” pochodziły z listopada 1941 r. Według nich śmiertelność wśród pacjentów sięgnęła aż 18,2 proc. Porównanie liczby chorych przebywających w „Zofiówce” w tym okresie, też pokazuje znaczny ich spadek. Pod koniec maja w zakładzie było 347 pacjentów, pod koniec listopada już tylko 192. Oznacza to, że mimo stałego napływu nowych pacjentów, ich ogólna liczba zmniejszyła się prawie o połowę.

Przyczyną wzrostu śmiertelności była epidemia tyfusu, która zbierała wysokie żniwo wśród niedożywionych i głodujących pacjentów. Dyrektor zakładu Stefan Miller próbował na różne sposoby pozyskiwać środki na utrzymanie pacjentów. Oprócz błagań i nalegań kierowanych do warszawskiego Judenratu czy krakowskiej centrali Żydowskiej Samopomocy Społecznej, podejmował także inicjatywy o charakterze gospodarczym. O jednej z nich wspominał w swoim dzienniku Adam Czerniaków. Pod datą 10 grudnia 1941 roku napisał, że w „Zofiówce”, celem zasilenia kasy zakładu, otwarto kawiarnię pod sugestywną nazwą „Café Varieté”. Inną inicjatywą służącą podratowaniu finansów zakładu było utworzenie w drugim pawilonie „Zofiówki” sanatorium dla bogatych Żydów. Według Beniamina Orensztajna eksperyment się powiódł. Z usług sanatorium korzystała nowa żydowska elita finansowa. Byli to ci, którzy spełniali usługi dla gestapo i w czasach wielkiego nieszczęścia, dzięki różnym powiązaniom z niemiecką wyższą kadrą urzędniczą, robili kolosalne interesy. Część miejsc w sanatorium zarezerwowana była dla wybitnych i zasłużonych działaczy żydowskich, przede wszystkim z Warszawy. Wśród gości sanatorium mieli się znaleźć m.in. wybitny historyk prof. Majer Bałaban, redaktor dziennika „Hajnt” Abraham Einhorn, nauczyciel i reżyser dr Michael Wajchert, Klara Segałowicz, wybitna aktorka i reżyserka teatralna i inni.

Kres funkcjonowania szpitala nadszedł 19 sierpnia 1942 r. podczas niemieckiej akcji likwidacji otwockiego getta. Dzień wcześniej, przodownik policji polskiej Pietraś miał ostrzec dyrekcję „Zofiówki” o planowanej akcji. Dzięki temu część personelu uciekła. Z kolei lekarki: dr Lewinówna i dr Maślanko oraz dyrektor personalny Kaufman z braku możliwości lub po prostu chęci ucieczki, popełnili samobójstwo, zażywając truciznę.

Wśród tych, którzy ratowali się ucieczką był dyrektor szpitala, dr Stefan Miller, który wraz z innymi lekarzami i ich żonami odjechali opłaconą karetką pogotowia do Mińska Mazowieckiego. Likwidacyjna tamtejszego getta nastąpiła dwa dni później. Stefan Miller już nie próbował uciekać – wraz z żoną popełnił samobójstwo.

Adolf Mazur, polski pracownik „Zofiówki”, przyszedł do szpitala trzeciego dnia po likwidacji. Zastał tam grupę policjantów żydowskich, wśród których był jego znajomy Pinkus Grynsztajn. Od niego dowiedział się o egzekucjach dokonywanych na terenie zakładu. Chorych rozstrzelało pięciu lub sześciu żandarmów. Ciała zostały pochowane w rowie wykopanym przez policjantów żydowskich. Oddzielnie pochowano troje pracowników „Zofiówki”, którzy popełnili samobójstwo. Wedle słów Grynsztajna, Niemcy przed egzekucją chorych zarządzili zbiórkę personelu szpitala. W szeregu stanęło od 15 do 20 pracowników, których wysłano na otwocki umschlagplatz, skąd trafili do wagonów.


W 1943 r. okupanci niemieccy planowali zorganizować w „Zofiówce” Ośrodek Lebensbornheim–Ostland, celem którego miała być hodowla rasy nadludzi, fabryka aryjskich dzieci zrodzonych z matek o najlepszych genetycznych predyspozycjach i ojców z SS. Na szczęście, do realizacji tej chorej idei w „Zofiówce” nie doszło.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!