W sferach ortodoksyjnych żydowskich wywołała ogromne wrażenie sensacyjna afera, mająca swego rodzaju charakter „polityczny”: mianowicie kradzież tajnych dokumentów, dotyczących polityki dworów cadyków. W Otwocku zamieszkuje w willi, ofiarowanej przez współwyznawców, wpływowy cadyk, którego nazywają Kozienicer Rebe [Aron Jehiel Hofstein 1889-1942 (w innych dokumentach Aron Hopsztajn) nazywany „Reb Arele”. W Otwocku zamieszkiwał w domu nr 58 przy ul. Reymonta.]. Przed kilku dniami znikł nagle sekretarz cadyka, t. zw. „szames”, Mordka Cigenbok. Początkowo sądzono na dworze cadyka, że idzie o tajemnicze zniknięcie, będące obecnie tak modnym zjawiskiem w Warszawie. Niebawem jednak zauważono, że wraz z szamesem zniknęła z biurka cadyka cała tajna korespondencja polityczna w sprawie stosunku cadyków z Kongresówki do cadyków z Małopolski. W związku z nieprzejednaną walką, jaka toczy się między dworami o wpływy w masach chasydów. O niezwykłem zdarzeniu zawiadomiono natychmiast telefonicznie cadyka z Góry Kalwarii Reb Altera, z którym Reb Kozienicer korespondencję tę prowadził. Po wstępnych badaniach nie było już żadnych wątpliwości, że szames Cigenbok rozmyślnie skradł tajne dokumenty cadyków i uciekł z niemi do Małopolski.
Zwołano naradę, która trwała sześć godzin. W wyniku jej postanowiono zwrócić się do „żandarmerii sobotniej” (która przestrzega spoczynku sobotniego [szabat]), ażeby wszczęła pościg. W związku z tem wyjechał dziś do Krakowa szef „żandarmerii sobotniej Icie Majer Powidło. W sferach chasydów istnieje uzasadnione zresztą podejrzenie, że w całej sprawie maczał palce, dając inicjatywę cadyk z Kiernozji Reb Boruch Heidenkorn, który bawił ostatnio w Warszawie w związku z operacją chirurgiczną z okazji przejścia na judaizm Ukraińca Grabowca. Reb Heidenkorn dawno już ofiarował swoje usługi na arbitra między powaśnionemi dworami cadyków z Kongresówki i Małopolski, lecz oferta jego nie była przyjmowana. Obecnie zaś znikł on wraz z szamesem Cigenbokiem.
Ilustrowany Kurier Codzienny z 31 stycznia 1933 r.