Według relacji Benjamina Orensztajna w kwietniu 1942 r. pojawiły się w otwockim getcie obwieszczenia podpisane przez Kreishauptmana Rupprechta, który…
…żądał, żeby prezes Judenratu, Szymon Gurewicz/Górewicz, oddał [w ręce władz] 400 zdrowych mężczyzn Żydów dla robót w powiecie warszawskim. Cała ludność żydowska jest odpowiedzialna za wykonanie rozkazu. […] Nikt nie chciał iść z własnej woli, a skutki mogły być tragiczne: konfiskata żydowskich majątków, wysiedlenie Żydów do Warszawy i likwidacja zakładów żydowskich. Kierownicy zakładów żydowskich zebrali się […] i zwrócili się do Kronenberga o dostarczenie [Niemcom] 400 mężczyzn. On już załatwił sprawę. […] zostali wywiezieni do Karczewa […].
B. Orensztajn, Churbn Otwock, Falenic, Karczew, 1948, s.18-19. Relacja przytoczona przez Davida Engela w formie przypisu do C. Perechodnik, Spowiedź, Warszawa 2007, s. 293.
Wysyłkę do obozu w Karczewie 400 Żydów Otwockich wspominał w swoim pamiętniku także Calek Perechodnik:
Zarządzono, aby dać czterystu ludzi do robór, władze mówią, że do Karczewa, ale kto wie, może też do Treblinki. […] Skąd wziąć czterystu ludzi do robót?
C. Perechodnik, Spowiedź, Warszawa 2007, s. 30.
Przecież ja nie mogę iść, bo pracuję w policji, ja zaś w Judenracie, ja zaś mam brata w policji, ja nie mogę iść, bo muszę interes przecież prowadzić, ja zaś nie pójdę, bo stać mnie na to, żeby dać 1000 złotych na policję. […] Policjanci łapią w dzień i w nocy, łapią, zwalniają, ruch jest w interesie. Wreszcie czterystu ludzi zostaje wysłanych do Karczewa.
Kronenberg, komendant Ghetto – Polizei, jest zadowolony, bo osobiście rozmawiał z Kreishauptmanem, uratował miasto przed wysiedleniem, przy okazji napełnił swe kieszenie, no i kilku porządnych ludzi, ale jemu niesympatycznych wysłał do obozu.