Spis treści:
Wybuch wojny
Mieszkańcom Otwocka wojna przyniosła śmierć już pierwszego dnia. Nad ranem 1 września ścigany przez polskie myśliwce niemiecki bombowiec zrzucił nad miastem ładunek, który trafił między innymi w budynek Zakładu Leczniczo-Wychowawczego Towarzystwa „Centos”, mieszczącego się przy ulicy Glinieckiej. Przebywało w nim wówczas 180 dzieci żydowskich w wieku od 7 do 15 lat. Siedmioro z nich zginęło na miejscu, 32 zostało ciężko rannych, część z nich zmarła później w szpitalu.
Od pierwszych dni po wkroczeniu wojsk niemieckich do Otwocka Żydzi zostali poddani szykanom: obcinano im brody, rabowano mieszkania i sklepy, zmuszano do pracy w koszarach, niemal codziennie dochodziło do brutalnych ataków i pobić Żydów przez niemieckich żołnierzy. W październiku 1939 r. Niemcy spalili otwockie synagogi.
W listopadzie 1939 r. weszły w życie pierwsze rozporządzenia ograniczające prawa ludności żydowskiej. Od tego momentu Żydzi na terenie Generalnego Gubernatorstwa musieli nosić opaski z gwiazdą Dawida, tym samym symbolem musieli oznaczać swoje sklepy. Wprowadzono także sankcje ekonomiczne: od marca 1940 r. ruchomy i nieruchomy majątek podlegał kontroli władz niemieckich. Od stycznia 1940 r. Żydzi nie mogli korzystać z kolei, a od grudnia 1940 roku także z kolejek podmiejskich. Rok później zabroniono im używania publicznych środków komunikacji, w tym dorożek konnych i samochodowych. 23 VII 1940 r. rozporządzeniem generalnego gubernatora rozwiązano stowarzyszenia żydowskie, z wyjątkiem tych o charakterze opiekuńczym.
Oprócz represji wprowadzonych przez okupacyjne wadze otwoccy Żydzi doświadczali też prześladowań ze strony stacjonujących w mieście żołnierzy. Zdarzało się, że Niemcy wyłapywali Żydów na ulicach, odprowadzali na rampę, gdzie kazali im tańczyć i śpiewać na oczach oczekujących na peronie pasażerów. Po kilku godzinach tego „przedstawienia” zwalniano ich do domów. Szef miejscowego Arbeitsamtu, Hugo Dietz zwykł w szabat zmuszać religijnych Żydów do kopania dołów i sprzątania willi niemieckich oficerów. Często zapędzano ich także do sprzątania ruin budynków w Soplicowie i Śródborowie.
Latem roku 1940 rozpoczęły się pierwsze wysyłki Żydów z Otwocka do obozów pracy przymusowej na Lubelszczyźnie. Dostarczeniem robotników zajmowała się utworzona 31 grudnia 1939 r. Rada Żydowska (Judenrat der Stadt Otwock), która była pośrednikiem między władzami niemieckimi a ludnością żydowską. Rada Żydowska wkrótce zyskała opinię zbyt gorliwej w wypełnianiu poleceń okupanta.
Utworzenie getta
26 września 1940 r. Kreishauptmann powiatu warszawskiego Herman Rupprecht wydał zarządzenie, w którym nakazał „oczyszczenie od Żydów części Śródborowa i Soplicowa. Przesiedlenie należy przeprowadzić do 16 października 1940 roku”. Było to pierwsze przesiedlenie zwiastujące utworzenie w Otwocku getta. Było ono drugim co do wielkości gettem w dystrykcie warszawskim – w ciągu niespełna dwóch lat przeszło przez nie około 14 tysięcy osób.
4 listopada 1940 r. Niemcy utworzyli dwie dzielnice getta: mieszkaniową oraz kuracyjną (m.in. z sanatorium Towarzystwa „Brijus”, zakładem „Zofiówka” i zakładem Towarzystwa „Centos”). Nakazono Żydom, aby do 1 grudnia przeprowadzili się do nowych mieszkań na terenie getta. Natomiast Polacy, którzy mieli swoje zakłady czy przedsiębiorstwa w dzielnicach żydowskich, musieli je zlikwidować do 1 stycznia 1941 r. Nad przesiedleniem Żydów do getta czuwała, powołana w listopadzie, policja żydowska. Jej funkcjonariusze nosili na prawym ramieniu pomarańczową opaskę z niebieską wypustką u góry i białą u dołu. Na opasce znajdował się napis Policja Getta w Otwocku (Ghetto Polizei der Stadt Otwock). Komisariat policji żydowskiej mieścił się przy ul. Samorządowej 9. Po zakończeniu przesiedlenia poza gettem znalazło się 391 budynków należących do Żydów, około 60% z nich pozostało niezamieszkanych, 73 budynki zostały zajęte przez wojsko.
15 stycznia 1941 r. na mocy zarządzenia Kreishauptmanna powiatu warszawskiego obie dzielnice getta zostały zamknięte. Od tej pory Żydzi mogli je opuszczać wyłącznie po okazaniu przepustki. Na ulicach dojazdowych umieszczono tablice z napisem: „Dzielnica żydowska. Niemcom i Polakom wstęp wzbroniony”. 28 maja 1941 r., pod pretekstem pojawienia się w getcie przypadków zachorowań na tyfus plamisty, unieważniono wszystkie przepustki. Wstęp do getta mieli już tylko funkcjonariusze policji i personel sanitarny. Za nieuprawnione wejście groziła grzywna do 1000 zł lub kara aresztu do sześciu tygodni. Żydom za opuszczenie getta groziła śmierć.
Życie w getcie
Z początkiem okupacji otwockie sanatoria i pensjonaty opustoszały. Większość zamożnych kuracjuszy wyjechała, zostali tylko ci, którzy nie mogli wrócić do miejsca zamieszkania. Tym samym żydowscy mieszkańcy Otwocka, którzy utrzymywali się głównie z kuracjuszy i letników, stracili źródło dochodów. Pracę miał tylko niewielki procent ludzi, przede wszystkim lekarze i pielęgniarki, zatrudnieni w czynnych jeszcze szpitalach i sanatoriach.
W tej trudnej sytuacji Żydzi radzili sobie ma różne sposoby. Zamożniejsi wyprzedawali cenne przedmioty Polakom. Ci, którzy nie mieli nic do sprzedania, jeździli nielegalnie z żywnością do getta warszawskiego. Zajmowały się tym głównie 10-13-letnie dzieci. Dzieci zajmujące się szmuglem pomagały w ten sposób w utrzymaniu swoich rodzin. Zdobywaniem jedzenia zajmowały się także kobiety, którym nieco łatwiej niż mężczyznom, było poruszać się poza granicami getta. Nadwyżkę uzyskanych produktów sprzedawano.
Pogarszająca się sytuacja otwockich Żydów wymusiła powstanie licznych organizacji opiekuńczych. Otwocki Judenrat powołał Wydział Opieki Społecznej, zajmujący się m.in. zapewnieniem pomocy lekarskiej, pomocą prawną, zbiórkami datków u osób prywatnych na wsparcie ubogich, wydawaniem zaświadczeń o zwolnieniu z opłat urzędowych, organizacją zbiórek odzieży. Z kolei zadaniem założonego w lipcu 1940 r. Komitetu Opieki Społecznej było skoordynowanie pracy działających w otwockim getcie instytucji charytatywnych. Przy Komitecie powstał specjalny Komitet Pań, Łódzki Komitet Uchodźców oraz Sekcja Opieki nad Dzieckiem. W celu zgromadzenia środków na prowadzenie działalności organizowano imprezy, loterie fantowe, przedstawienia. Uzyskiwane w ten sposób fundusze przeznaczano na działalność sierocińców oraz na dożywianie najuboższych. Świąteczne posiłki dla biednych organizowali też bogatsi mieszkańcy getta.
Trudną sytuację otwockich Żydów pogorszyło zamknięcie getta. Od tego momentu zubożenie zamkniętej dzielnicy następowało w zatrważającym tempie. Wkrótce przeważającą grupę jej mieszkańców stanowili ludzie chorzy, którzy nie mieli pracy i nie mogli liczyć na pomoc rodziny. Zdani byli wyłącznie na wsparcie ze strony Rady Żydowskiej. W skrajnej nędzy znalazła się spora część inteligentów. Pod koniec 1941 roku nasiliły się choroby i głód – w tym czasie codziennie zdarzały się przypadki śmierci głodowej.
Epidemia chorób była tak duża, że nie były jej w stanie opanować instytucje opieki medycznej, które w Otwocku były dobrze zorganizowane. Już w październiku 1939 r. centrala Towarzystwa Ochrony Zdrowia Ludności Żydowskiej „TOZ” przywróciła kontakt ze swym otwockim oddziałem, co pozwoliło na uruchomienie w mieście ośrodka zdrowia „TOZ”. Ośrodek utrzymywał ambulatoria ogólne, gabinety dentystyczne, stację opieki nad dziećmi, poradnię przeciwgruźliczą, stację przeciwświerzbową i przeciwweneryczną. Lekarze „TOZ” przeprowadzali też szczepienia ludzi przeciw durowi brzusznemu, organizowali również akcję dożywiania dzieci. Ośrodek zdrowia „TOZ” był jedyną placówką tego typu w Otwocku. Środki na jego funkcjonowanie pochodziły z datków, opłat od podopiecznych i specjalnego funduszu aptecznego. Oprócz tej placówki w getcie kuracyjnym funkcjonowały jedyne w Generalnym Gubernatorstwie wyspecjalizowane ośrodki lecznicze dla Żydów, czyli sanatorium przeciwgruźlicze „Brijus” oraz zakład dla nerwowo i umysłowo chorych Żydów „Zofiówka”.
Konsekwencją coraz gorszych warunków życia w getcie były zachorowania na dur plamisty, którym nie zapobiegły masowe dezynfekcje i dezynsekcje przeprowadzane przez Radę Żydowską. Do lipca 1941 r. przypadków zachorowań było jeszcze niewiele, chorzy leczeni byli najgorszych w mieście i nadmiernie zagęszczonych mieszkaniach. Drastyczny wzrost liczby zachorowań sprawił, że w lipcu 1941 r. władze niemieckie wyraziły zgodę na stworzenie szpitala zakaźnego. Dysponującą 80 miejscami lecznicę urządzono w budynku sanatorium „Marpe” przy ulicy Świderskiej, ale efekty były znikome, bo brakowało najpotrzebniejszego sprzętu i lekarstw.
Pomimo stale pogarszającej się sytuacji materialnej getta jego mieszkańcom udało się stworzyć również namiastkę życia kulturalnego. Koncentrowało się ono głównie na terenie kuracyjnej części getta, w której placówkach leczyło się wielu intelektualistów żydowskich. Pod kierunkiem dyrektora „Centosu” Kalmana Lisa utworzono grupę literacką. Powstał także Komitet Krzewienia Literatury Żydowskiej, który organizował tzw. wieczory czwartkowe, w czasie których wygłaszano wykłady o historii i literaturze. Zorganizowano również szereg koncertów i wieczorów recytatorskich. Powstała nawet amatorska grupa aktorska. Dzieci z Ochronki im. Gustawy Kamińskiej oraz z Domu Dziecka przy ul. Górnej 22 przygotowywały przedstawienia ze śpiewami i baletem.
Zagłada
19 sierpnia 1942 r. o godzinie 7 rano przez szlaban na ulicy Karczewskiej (ob. Andriollego, róg Bazarowej) wjechała pierwsza ciężarówka z Ukraińcami. Natychmiast rozległy się strzały, a Niemcy przez tuby ogłosili, by wszyscy wychodzili z domów, w przeciwnym razie cała dzielnica zostanie spalona. Następnie kazali wszystkim mieszkańcom getta pójść na przygotowany pod warsztat stolarski plac przy ulicy Górnej w pobliżu torów kolejowych. W tym czasie całe getto było już otoczone. Mieszkańcy kolejnych uliczek byli pędzeni na otwocki Umschlagplatz pod lufami karabinów. Niemcy i Ukraińcy strzelali do idących Żydów, a gdy brakowało kul – mordowali bagnetami i saperkami. Do południa na niewielkim, ogrodzonym drutem placu zebrało się ok. 8 tysięcy ludzi. Większość stawiła się sama. „Niemcy tymczasem sprowadzają sobie krzesła, rozsiadają się dokoła, piją piwo, palą papierosy, jedzą i śmieją się. Od czasu do czasu strzelają w tłum, by nikt nie ośmielił się wstać. Dla postrachu wyciągają kilku ludzi z tłumu i biją ich tak długo pałkami, aż tamci giną” – zanotował Calek Perechodnik, żydowski policjant z otwockiego getta.
Tragiczny przebieg miała akcja w getcie kuracyjnym. Część lekarzy „Zofiówki” i „Brijusa” popełniła samobójstwo, a pozostałych pracowników i pacjentów obu szpitali Niemcy spędzili do pawilonu pierwszego w „Zofiówce”. Ciężej chorych i część personelu rozstrzelali na miejscu, pozostałych wywieźli do Treblinki, a dzieciom z „Brijusa” roztrzaskali głowy. Tego dnia w „Brijusie” i „Zofiówce” zabito około 140 osób. Zamordowano też dzieci oraz personel z pobliskiego zakładu opiekuńczego „Centos”.
Po południu do Otwocka przyjechał pociąg złożony z 50 wagonów towarowych. Niemcy zaczęli brutalnie wpychać ludzi do wagonów i po kilku godzinach około 8 tysięcy otwockich Żydów czekało na swoją ostatnią podróż. Zostali wywiezieni do obozu Treblinka i zagazowani w komorze gazowej 20 lub 21 sierpnia 1942 r.
Wielu Żydom udało się jednak uniknąć wywózki do Treblinki. Tuż przed likwidacją getta zdołali oni uciec lub schronić się w przygotowanych wcześniej kryjówkach. Niektórzy znaleźli schronienie u Polaków, jednak liczne były też przypadki, kiedy Polacy okradali lub wydawali Niemcom ukrywających się Żydów. Często zdarzało się też, że tuż przed akcją likwidacyjną Żydzi oddawali Polakom swoje dzieci. I tu też reakcje były różne: niektórzy opiekowali się powierzonymi im dziećmi lub oddawali je do klasztorów, ale bywało też, że prowadzili je na plac i oddawali do transportu.
Opiekę nad dziećmi przechowywanymi w otwockich klasztorach i ukrywającymi je siostrami elżbietankami roztoczył osobiście komendant komisariatu Policji Polskiej w Otwocku, kapitan Bronisław Marchlewicz. Uprzedzał o mających nastąpić rewizjach, a w dniu likwidacji getta wraz z księdzem Ludwikiem Wolskim i Aleksandrą Szpakowską uratował siedmioletnią Marysię Ossowiecką. Ksiądz Wolski, proboszcz parafii św. Wincentego à Paulo, podczas okupacji wystawiał Żydom fałszywe metryki chrztu. Ocaleni Żydzi otwoccy wspominają także pomoc wikarego tej parafii, księdza Jana Raczkowskiego.
Niemcy dobrze wiedzieli, że część mieszkańców getta uniknęła wywózki. Dlatego nie wywieźli do Treblinki żydowskich policjantów. Najpierw kazali im „uprzątnąć” getto – pochować zwłoki zamordowanych podczas likwidacji, a także zabezpieczyć pozostawione żydowskie mienie, które miało zostać wywiezione do Rzeszy. A potem żydowscy policjanci dostali rozkaz odszukania wszystkich ukrywających się Żydów. Przez kilka tygodni po likwidacji Niemcy i żydowscy policjanci przeszukiwali domy i piwnice, wyciągali Żydów z kryjówek, okradali ich i ich domy. Część złapanych zabijano na miejscu, część aresztowano i prowadzono na komisariat policji getta, gdzie oczekiwali na przybycie plutonu egzekucyjnego z Rembertowa.
Masowe egzekucje trwały przez cztery tygodnie. Zamordowanych grzebano w kilku zbiorowych mogiłach na terenie dawnego getta. Największa z nich znajduje się przy ulicy Reymonta, kolejne między ul. Górną i Staszica, na terenie „Zofiówki” i w pobliżu zakładów „Marpe” i „Centos”. Pojedyncze groby znajdowały się i często nadal znajdują w okolicznych lasach i na wielu otwockich posesjach. Ogółem wykryto i zamordowano w Otwocku łącznie od trzech do czterech tysięcy Żydów. Ocaleli nieliczni, często dzięki odwadze osób odznaczonych później medalami Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.