W sądzie gminnym w Otwocku zdarzyły się w tych dniach dwa następujące wypadki:
Kiedy sędzia z ławnikami wyszedł na salę dla sądzenia spraw – nie zastał nikogo – publiczność jednak natychmiast tłumnie się zebrała, poczem z grona jej wystąpił mężczyzna, zapewne upoważniony przez wszystkich i zapytał, czy sąd upoważniony jest do sądzenia spraw w języku polskim: kiedy sędzia odpowiedział odmownie – publiczność tłumnie opuściła salę.
Ponieważ na sali nie było literalnie nikogo, sędzia posiedzenie zamknął.
W kilka dni potem na posiedzenie sądu przybyło około 400 osób, włościan, rzemieślników, robotników – chrześcian i Żydów. Sala, dość obszerna, z trudnością mogła pomieścić ten tłum. Z tłumu, który zachowywał się zupełnie spokojnie i karnie, wystąpiło 2 ludzi: chrześcianin i Żyd, jak widać z klasy inteligentniejszej; obaj oni wygłosili kolejno płomienne mowy do sędziego i ławników, żądając niezwłocznego wprowadzenia ojczystej mowy polskiej, tak w piśmie, jak w słowie, a w razie niemożliwości o zamknięcie posiedzeń sądowych do czasu wprowadzenia w Królestwie Polakiem autonomii, a tem samem i języka polskiego do sądownictwa.
Mówcy żądanie swe motywowali tem, że lud wiejski literalnie nie zna języka rosyjskiego, nigdy nie rozumie wygłaszanych wyroków i czytanych przez sędziego skarg, wskutek czego, bardzo często, nie mogąc zrozumieć tekstu urzędowego, przegrywa sprawy, na adwokatów zaś bardzo wielu kmiotków nie ma środków.
Przewodniczący, po krótkiej naradzie z ławnikami, na żądanie wprowadzenia języka polskiego bez zezwolenia władz – nie zgodził się natomiast przychylił się do drugiego żądania publiczności i posiedzenie zamknął.
Po wyjściu z sądu mówca Żyd, wygłosił gorące przemówienie, w którem zaznaczył, że Żydzi, zrodzeni na polskiej ziemi, uważają się za Polaków, a jako tacy, wobec z Rosyi płynących zakusów czarnych secin na życie i mienie Żydów, proszą swych braci chrześcian, o braterską zgodę i opiekę.
W odpowiedzi – chrześcianie jednogłośnie zapewnili Żydów o swej solidarności.
S.
Gazeta Polska z 26 listopada 1905 r.