Gaz. żyd. „Moment” podaje fakt następujący:
Do okręgu bożniczego miasteczka Karczew należy Otwock, z którego zmarli winni być grzebani na cmentarzu Karczewskim.
O trupy toczy się walka do tego stopnia, że kto już „kończy”, żydzi z Karczewa pilnują, żeby zwłok wypadkiem nie wywieziono na inny cmentarz.
Ostatnio między takim i chorymi był właściciel warsztatu w Warszawie, Binenkop, który czując zbliżający się zkon, prosił rodzinę, aby go zabrała do miasta, gdyż chce, aby jego zwłoki pogrzebane ma cmentarzu warszawskim. Rodzina więc zabrała konającego i chciała go przewieźć koleją do Warszawy, dowiedziawszy się o tem agenci karczewscy, wsiedli do wagonu razem z chorym, złorzecząc rodzinie: „W Warszawie pewnie brak takiego towaru, to trzeba go nam zabierać!”
Widząc jednak, że słowami nic nie poradzą, na stacji w Józefowie siłą wynieśli konającego z wagonu i wynająwszy bryczkę, powrócili do Otwocka z nieszczęsnym, który też zaraz zmarł.
A dzieje się to oczywiście dlatego, aby pobrać za pogrzeb od rodziny jak największą opłatę.
Kurjer Poranny z 8 grudnia 1911 r.