Każdy dzień przynosi nowe szczegóły z działalności warszawskiego Al Caponne’a. We wczorajszym numerze opowiedzieliśmy, jak to „Tasiemka” rozciągnął swój nadzór nad nielegalnemi domami schadzek w stolicy, które potrzebowały jego daleko sięgających stosunków. Jak podaje obecnie prasa warszawska, „Tasiemka” razem ze swoją bandą urządzał gościnne występy na prowincji. Już nawet Warszawa była im za mała. Kto wie, czy przy sprzyjającej koniunkturze nie byłby on objął swoją opieką całego kraju…
Na razie banda „Tasiemki” urządzała krótkie wypady w bliższe okolice Warszawy. Np. do Pruszkowa i Otwocka. W Pruszkowie chodziło o załatwienie porachunków partyjnych, bandyci ci maskowali się niejednokrotnie bowiem jako ideowcy z pod znaku Frakcji Rewolucyjnej. W Pruszkowie podkomendni „Tasiemki” pobili znanego przywódcę socjalistów Pragiera. Innego rodzaju była wyprawa na Otwock
Rewolwery na radzie kahału w Otwocku.
W początkach ub. roku aktualną sprawą wśród Żydów licznie zamieszkałych Otwock, była sprawa wydzierżawienia mikwy, czyli łaźni rytualnej. Dzierżawa mikwy jest zwykle doskonałym interesem, gdyż kąpiele w tej łaźni zwłaszcza dla kobiet, są nakazane przepisami religijnymi i żadna wierząca żydówka nie śmie tego przepisu obejść. Otóż dzierżawę tę postanowił objąć jeden z członków tamtejszej partji, niejaki Rosenfeld. Dzierżawę na warunkach, trzeba przyznać, bardzo oryginalnych, mianowicie zupełnie bezpłatnie. Istotnie udało mu się, dzięki wynajęciu do tej akcji zbiorów „Tasiemki”.
W dniu, w którym odbyło się posiedzenie kahału Otwockiego, obradujące nad sprawą mikwy, wtargnęło do sali podczas obrad kilkunastu bandytów i z wyciągniętemi rewolwerami zażądali, ażeby mikwę oddano w dzierżawę „szamesowi” służącemu bóżnicy Rosenfeldowi bez żadnego czynszu.
Pod grozą utraty życia członkowie kahału zgodzili się, ale nazajutrz zwołali po cichu poufne posiedzenie, na którem zamierzali uchylić poprzednią uchwałę. Mając widocznie zaufanego człowieka w kahale, dowiedzieli się bojówkarze o tem posiedzeniu i obsadzili budynek kahału, tak, że nie dopuścili nikogo z radnych do wejścia. Dwóch radnych, którzy się opierali i przemocą chcieli wejść, dotkliwie pobito. Niektórych zatrzymano przemocą w mieszkaniach. I tak np. radnemu Milbrandowi oświadczono, że jeżeli pójdzie na posiedzenie, to już na własnych siłach nie wróci.
Dalszy ciąg tej sprawy jest jeszcze bardziej ciekawy.
– Co to znaczy – pomyśleli sobie obywatele Otwocka – żebyśmy nie mieli prawa rozporządzać naszą mikwą?
I wysłali delegację do starostwa z radnym Aroniakiem na czele, która miała prosić o opiekę przed bojówkarzami. Atoli delegacja została przez bojówkarzy rozproszona, Aroniak zaś mocno pobity.
Sprawa tego pobicia oparła się o sąd grodzki w Otwocku. Atoli na termin nie stawili się ani oskarżeni, ani świadkowie! Naznaczono drugi termin rozprawy i głównemu świadkowi Aroniakowi zagrożono grzywną 50 zł., jeżeli się nie zjawi.
– Wolę zapłacić 50 zł., niż postradać życie – i na rozprawę nie poszedł.
Okazało się, że już przed terminem rozprawy oskarżeni i oskarżyciele pogodzili się na sądzie „dintojry”, na którym Rosenfeldowi przyznano mikwę beż żadnej opłaty.
„Tasiemka” znów będzie robić porządek na Karcelaku.
Jak donosi „Robotnk”, „Tata – Tasiemka”, który został wypuszczony na wolność za kaucją 5.000 zł., grozi, iż wkrótce „wprowadzi wśród kupców na Karcelaku porządek”. Za kilka dni ma być wypuszczony też jego prawa ręka „Leon” Karpiński, a wówczas już nikt nie będzie wnosił skarg do prokuratora.
Sam p. radny „Tasiemka” rzadko występował na widownię. On układał plan „pracy”, wyznaczał ludzi do poszczególnych akcji, a wykonanie należało do członków organizacji.
Ludzie „Tasiemki” podzieleni byli na trzy oddziały, z których każdy miał swego komendanta, podległego zwierzchniej władzy „taty”.
Ilustrowany Kurier Codzienny 12 marca 1932 r.