„Marszałek Wielki koronny Bieliński, obróciłby się w grobie, gdyby się dowiedział, że tuż obok jego wspaniałej rezydencji Otwockiej zakwitnie w dwieście lat po jego śmierci miasto rojne i ludne, którego mieszkańcy modlić się będą do bóstwa suchości”.
Tem zdaniem rozpoczął książkę p. t. ,,Sosny Otwockie” znany literat polsko-żydowski Cezary Hirszband-Jellenta. Zważywszy pochodzenie autora, nie należy się dziwić, że nie dostrzegł on dwóch właściwości miasta, które Marszałkowi koronnemu Bielińskiemu, gdyby żył, przedewszystkiem zapewne rzuciłyby się w oczy: brudu i zażydzenia.
Nie sądzę by znalazło się w Polsce drugie uzdrowisko, któreby mogło pod tymi dwoma względami z Otwockiem rywalizować.
Brud i Żydzi, dwie najgorsze plagi każdego uzdrowiska, spowodowały zapewne, że od wielu lat nie słyszy się w rozmowach by ktoś wyjeżdżał do Otwocka na odpoczynek lub miał znajomych w Otwocku, conajwyżej, że ktoś był chory na suchoty i w ostatniem stadjum choroby wyjechał na kurację do jednego z sanatorjów Otwockich. Otwock został wykreślony z pamięci społeczeństwa polskiego, jako miasto dla Polaków narazie stracone, dokąd wyjeżdża się tylko wówczas, gdy tego wymaga ostateczna potrzeba ratowania zdrowia.
I trudno się temu dziwić, gdy się miało możność przez czas pewien przebywać w tem mieście.
Na słowo największych powag lekarskich wierzy się w wyjątkowe własności kuracyjne powietrza Otwockiego i gdy się nie opuszcza parku sanatoryjnego można utrzymać się w tem przekonaniu. Ale kuracjusz, który bodaj kilkadziesiąt kroków oddali się poza obręb sanatorjum zdumiony będzie poprostu jak dalece antysanitarne warunki mogą istnieć w uzdrowisku, uważanem za jedno z najpierwszych pod względem leczniczym w Europie. Ogólne wrażenie małego żydowskiego brudnego miasteczka. Ulice zamienione w śmietnisko, wydzielające wstrętny odór. ,,Wille” to przeważnie stare, walące się rudery, a w dzielnicy handlowej koło toru kolejki dojazdowej ohydne, obdrapane budy drewniane, opierające się w zwartych zabudowaniach jedna o drugą. Na niezabrukowanych ulicach unoszą się tumany kurzu. Uzupełniają obraz mieszkańcy: gwarne, ruchliwe, brudne rojowisko ghetta. Na najbardziej reprezentacyjnych ulicach – brodaci Żydzi w chałatach. Wszędzie i na każdym kroku Żydzi.
Oni też nadają ton życiu miasta. W sobotę ma ono wygląd odświętny, w niedzielę robi wrażenie zbiorowiska, zajętego codzienną pracą. Życie organizacyjne żydowskie bije tu żywem tętnem. Nigdzie bodaj nie spotka się tak często umundurowanych po wojskowemu Żydów z żydowskich organizacyj przysposobienia wojskowego, jak tutaj. Są trzy żydowskie bóżnice (jeden tylko kościół w budowie, kończonej z wielkim trudem przez księdza proboszcza Wolskiego) są liczne organizacje społeczne, czytelnie i t. d . W przeciwstawieniu, polskie życie społeczne jest w zupełnym zastoju. Resztki prób organizacji niezależnego elementu polskiego (poza „Strzelcem” i „Ochotniczą strażą ogniową”) zniszczyła miejscowa „sanacja”.
Między „sanacją” a Żydami oddawna panuje tu przymierze, co wyraziło się między innemi w długoletnich rządach na stanowisku burmistrza Żyda „sanacyjnego” p. Michała Górzyńskiego. Postać symboliczna. Jeden z głównych twórców i realizatorów projektu budowy wielkiego luksusowego kasyna Otwockiego. Projektu pomyślanego z amerykańskim rozmachem. Kasyno mianowicie, dzięki stosunkom w „sanacji” rządców miasta miało uzyskać pozwolenie na utrzymywanie jedynego w Polsce domu gry w ruletkę. W ten sposób pieniądze popłynęłyby do Otwocka obfitym strumieniem, umożliwiając przeprowadzenie na wielką skalę inwestycyj i jednając p. Górzyńskiemu raz na zawsze miano zasłużonego ojca miasta. Ten charakterystyczny pomysł sanacyjno – żydowski nie powiódł się. Miast piedestału zasługi przyniósł p. Górzyńskiemu jedynie więzienie i przykry proces kryminalny. Kasyno, stojące dotąd przeważnie pustką, powiększyło jedynie liczbę pomników „radosnej twórczości” w Polsce, a jednocześnie obciążyło ponad miarę budżet miejski.
Horoskopy więc na przyszłość przedstawiają się niewesoło, a obraz stosunków obecnych jest wręcz rozpaczliwy. Niech będzie odstraszającym przykładem, jak wygląda i jak wyglądać będzie każda miejscowość polska opanowana przez Żydów.
Warszawski Dziennik Narodowy z 10 sierpnia 1935 r.