W Otwocku, pierwszą powszechną szkołę publiczną tylko dla uczniów wyznania mojżeszowego, otwarto w domu wynajętym od małżeństwa P. i M. Borensztejnów – 1 października 1919 r. W dużym, jednopiętrowym domu drewnianym przy ul. Karczewskiej 31 naukę rozpoczęło 180 uczniów. W roku szkolnym 1922/1923 liczba wzrosła do 328, w roku 1924 r. do 531 uczniów, a w 1929 do aż 845 dzieci żydowskich. Nauka odbywała się na trzy zmiany.
„Szkoła nasza leży w północnej dzielnicy Otwocka przy ul. Karczewskiej. Dwójka to nasz znak – to numer naszej szkoły. Podwórko szkolne jest olbrzymie. Dużo mamy boisk i placów, dużo klombów i trawników. Oprócz kwiatów są tu drzewa i las sosnowy. Na podwórku szkolnym od godz. 8-ej nie przestają rozbrzmiewać krzyki i śpiewy. Migają biało-czarne kostiumy gimnastyczne chłopców, to znów czarne kostiumy dziewczynek. Co minuta dolatują nas gwizdki, okrzyki zwycięskiej partii. Na podwórku szkolnym odbywają się różne gry i zabawy. Tu grupka młodszych dzieci bawi się w „wilka i owce”, tam w „murarza i cegły”, w „czarnego luda”. Dalej starsze dzieci grają w dwa ognie, szczypiorniaka. Najstarsi ćwiczą się w siatkówce. Cały rok bębnią w piłkę, aby w dniu święta pieśni i sportu zająć pierwsze miejsce wśród szkół powszechnych.
Opis szkoły sporządzony przez Mietka A, ucznia klasy V. Tekst opublikowany został 6. września 1935 r. w Małym Przeglądzie.
Nasza szkoła ma cztery werandy na piętrze i cztery na parterze, osiem klas, pokój nauczycielski, gabinet kierownika, dwie wielkie szatnie i pokój naukowo-fizyczny. W sieni wisi „Gazeta Szkolna”, którą przynosił listonosz co tydzień razem z „Płomyczkiem” oraz gazetka, redagowana przez nas samych. Pokój nauczycielski jest duży. Stoi szafa i długi stół, przy którym siedzą nauczyciele i nauczycielki, zawsze coś piszą. Co chwila wpada tu kierownik, mówi coś jakiejś pani lub panu i odchodzi do swego gabinetu.
Klasy, których mamy osiem, są jednakowo pomalowane na kolor jasno różowy. W każdej klasie jest piec, katedra, szafka, nowiutkie ławki. Na ścianach wiszą obrazki, na oknach w doniczkach kwiaty.
Jak jest ładny dzień, uczymy się w lesie”.
Marian Domański dawniej Finkielman, w swoich wspomnieniach spisanych po latach tak wspominał swoją szkołę:
„Do Szkoły Powszechnej nr 2, mieszczącej się obok dużej piekarni, chodziłem aż na koniec ulicy Karczewskiej. Kierownikiem był wtedy pan Miśniakiewicz, a wychowawczynią pani Zajdman. Religii uczył pan Dutlinger, a pan Zygmunt Bader prowadził gimnastykę. Niedaleko mojej szkoły, po drugiej stronie ulicy, mieściła się szkoła katolicka nr 1 i między uczniami obu szkół często dochodziło do ostrych bójek. Z tego powodu dojście do Szkoły Powszechnej od ulicy Karczewskiej zostało zamknięte i uczniowie dochodzili ulicą Michała Andriollego. Dla wielu z nas było to nawet korzystniejsze, ponieważ niedaleko szkoły znajdowała się polana, którą po drodze wykorzystywaliśmy do gry w piłkę…”.
Marian Domański, Moje drogi dzieciństwa, Otwock 2005.